Data aktualizacji: 12 kwietnia, 2022
Czy mieszkania są teraz tylko dla inwestorów? To dość ważne pytanie, biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku nieruchomości. Podaż mieszkań z rynku wtórnego drastycznie spadła, ku zaskoczeniu wielu. Sądzono bowiem, że mieszkania będą spływać na rynek, a ich ceny będą rosły.
Co się zatem stało z rynkiem mieszkaniowym?
Mieszkania przestały być już traktowane jako podstawowa potrzeba. Większość zainteresowanych kupnem, kuszona przez zapewnienia o wzrostach cen chce na mieszkaniu zarobić, a przede wszystkim – nie stracić. Rynek nieruchomości więc staje się doskonałym gruntem inwestorów, a nie lokatorów.
Czy ceny mieszkań spadną?
Dla większości ludzi ważnym jest, aby ceny mieszkań były umiarkowane, a rynek przewidywalny. Wpływa to bowiem zarówno na raty kredytów jak i czynsze ewentualnego najmu. Inwestorów zaś interesują mocne wzrosty cen mieszkań – to dla nich gwarancja zysku. Rządzący jednak nie widzą żadnego ryzyka, ponieważ nie ma żadnych rozwiązań (nie ma nawet ich projektów), aby rynek mieszkaniowy stał się przyjazny dla rodzin szukających dachu nad głową. Biznes wziął górę.
Kiedy rynek nieruchomości jest rozgrzany do czerwoności jest to, zwykle zła wiadomość dla tych, którzy szukają mieszkania na własne potrzeby i nie traktują zakupu jako swoisty biznes.
Piotr Wójcik w „Tygodniku Powszechnym” jasno wskazuje, że ceny mieszkań rosną szybciej niż płace, więc ich dostępność spada. Dodaje również, że Narodowy Bank Polski co kwartał oblicza wskaźnik szacowanej dostępności mieszkaniowej, który pokazuje, jaki fragment mieszkania możemy kupić za przeciętną pensję. Na koniec 2020 r. wskaźnik wyniósł ledwie 0,76 m kw., choć jeszcze w 2015 r. wynosił 0,84 m kw. W tym roku nieznacznie wzrósł (do 0,79 m kw.), jednak nadal pod względem dostępności mieszkań jesteśmy biedniejsi niż w połowie ubiegłej dekady. Mimo tego, że ostatnie lata upływały pod znakiem szybkiego wzrostu gospodarczego i rosnących wynagrodzeń.
Przyszłość rynku mieszkaniowego
Rynek mieszkaniowy powoli zamienia się w klasyczny rynek kapitałowy, którego ceny nie zależą od popytu konsumentów, lecz od zachowań inwestorów. Trochę na wzór giełdy, której nikt już nie analizuje w kontekście sytuacji gospodarczej w kraju.
Obecnie już prawie połowa kupujących mieszkania na rynku wtórnym robi to, by je wynająć lub odsprzedać z zyskiem. Co ciekawe, wśród sprzedających nadal zdecydowaną większość (dwie trzecie) stanowią zwyczajni lokatorzy, którzy zamierzają zmienić mieszkanie na inne. Najwyraźniej większość inwestorów jeszcze nie zaczęła realizować zysków, przekonana, że w nadchodzącym czasie ceny ich aktywów mieszkaniowych nadal będą rosnąć.
Hossa deweloperska
Konwersja mieszkań na aktywa finansowe jest na rękę deweloperom, którzy mogą oferować ceny przewyższające zdolności nabywcze zwyczajnych kupujących, gdyż w ich miejsce bez problemu znajdą chętnych inwestorów. Deweloperzy mieszkaniowi to dziś najbardziej intratna branża w Polsce, która wymiernie korzysta z mieszkaniowej hossy.
Pozornie najprostszym rozwiązaniem problemu drożejących mieszkań jest podniesienie stóp procentowych. Dzięki temu inne sposoby lokowania oszczędności stałyby się wtedy nieco bardziej atrakcyjne, co przyciągnęłoby do nich inwestorów – a odciągnęło z rynku mieszkaniowego. Problem w tym, że stopy te musiałyby zostać podniesione bardzo wyraźnie, co równocześnie podniosłoby raty kredytobiorców hipotecznych, nie dając żadnej gwarancji, że inwestujący w mieszkania przerzucą kapitał w inne miejsce. Poza tym niskie stopy ułatwiają kupno lokalu w celach mieszkaniowych.
Autor artykułu: strzelczyk.pl
Źródło: https://www.tygodnikpowszechny.pl/domek-dla-monet-168346?fbclid=IwAR23hcTuELLRZL166y6HNJeWEGoRHnySUO3OidwZYMXNfVJ-mtMk-hrDyNM „Tygodnik powszechny”. 12 lipca 2021 r., Piotr Wójcik „Domek dla monet”
OBSERWUJ NAS: